piątek, 17 października 2014

Rozdział 26


- No to jutro będziemy na pierwszych stronach gazet. - westchnęłam
- Mówisz?
- Nom
- To może im pomożemy?
- Słucham? Co mas na myśli?
- Odwróć się - powiedział
- Po co?!
- No proszę zaufaj mi.
Niestety nie mogę okazać mu braku zaufania, ponieważ tak nie jest. Bardzo powoli odwróciłam się tyłem względem Mario i zamknęłam oczy. Słyszałam, że odszedł kilka kroków dalej po czym już zapadła cisza. Nie wiem co wykombinował jak na niego raczej, że coś szalonego.
- Już możesz się odwrócić i otworzyć oczy. - jak nakazał tak zrobiłam
- I co?
- To! - powiedział obsypując mnie trawą! Trawą, dlaczego? Wkurzyłam się totalnie.
- Mario łajzo chodź tutaj! - goniłam go jak głupia
- Ja łajza? O nie, nie, nie! Tak tego nie zostawię.
Po czym to on zaczął gonić mnie. Jak można mieć tyle siły po " męczącej " imprezie i tonie alkoholu. Jeżeli każdy sportowiec tak ma to ja się z chęciom do nich dołączę.
Kondycje mam znakomitą, ale nie da się ukryć, że nie daje już rady. Na szczęście od razu wbiegłam do centrum. Po czym Mario za mną. Wpadł na mnie? W sumie można rzec, że bardziej mnie dorwał.
- I co dalej jestem łajzą?
- Nie Goetze nie jesteś.
- Naprawdę mam na imię Goetze i nie jestem łajzą? - mówił łaskocząc mnie. Ludzie się patrzyli jak na idiotów.
- Ni...Nie nie jesteś. - mówiłam pomiędzy napadami śmiechu.
- A jaki jestem?
- Drogi Mario jesteś super.
- Super?
- A co byś chciał? - pytałam mnie w końcu puścił
-Yyy - za chrząknął. - Mario jesteś najlepszy, zabawny, uroczy, kochany, a  że przystojny to już nie wspomnę.
- Hahahahaha. I że to miałam być ja?
- Tak.
- Dobra chodźmy na te zakupy.
Przemierzaliśmy każdy sklep po kolei. Zaczynając od sklepu z rajstopami kończąc na sklepie z biżuterią. Niby sklepów tysiące, ale i tak nie mogę nic dla siebie znaleźć. Nic totalnie. Albo kolor nie taki. Albo za mała! Masakra.
Zrobiliśmy sobie, krótką przerwę na kawę w najbliższej kawiarni. Ludzi co dziwna mało jest w sklepie. Nie wiem w czym ja pójdę na ślub Ani. Najpewniej w Jeansach i zwykłej bluzeczce u szpilkach. Ugh!
- Co tak myślisz? - Wyrwał mnie z rozmyśleń
- W czym ja pójdę na ślub?
- Wiesz w białej sukni i z mężem u boku. - dodał śmiejąc się
- Nie o to mi chodzi! - Dostał kuksańca w bok
- Ałł! Ten Twój przyszły mąż będzie miał ciężko.
- Wiem...
- Mniejsza mamy jeszcze parę sklepów i...
- I nic więcej teraz wracamy do domu. Zostały tylko drogie sklepy.
- Co to za problem? - zapytał ze zdziwieniem
- Nie wydaję tysiące na sukienkę, którą założę tylko jeden jedyny raz.
- Idziemy! Raz raz! - dodał wstając i pociągając mnie za rękę.
Ostatni sklep, który został to ten najdroższy. Że sama bałam się łapać za cokolwiek Mario pokazywał mi każdą zdejmując z wieszaka. Wszystkie od razu poszły z powrotem na miejsce po zobaczeniu ceny.
Szczerze już wątpiłam, że znajdę coś pasującego na mnie i co będzie tanie. Gdyby nie mój towarzysz pewnie poszła bym za wesele uprana jak na co dzień. Przyniósł mi krótką czerwoną sukienkę, co prawda nie była za droga. Pasowała mi idealnie nawet on tak stwierdził. Z resztą to facet. Oni się ślinią nawet jak zobaczą kawałek kobiecych pleców. Krótka fakt, ale pięknie wyeksponuje nogi.
- Dobra to co koniec na dzisiaj? - zapytałam
- Nie
- Nie??
- Nie. - powtórzył
- Dlaczego?
- Co ty na to byś dzisiaj poszła ze mną na randkę?
- Randkę? - zapytałam wyłupiając oczy. No bo ja taka zwykła dziewczyna. A taki światowy piłkarz jak Mario Goetze zapraszam mnie na randkę? Ludzie co się dzieje na tym świecie? Jak ja mam to odebrać? Jako informacje: Hej podobasz mi się idziemy na randkę? Czy może Ej nudzi mi się, Spotkamy się dzisiaj? Jeszcze raz jak ja mam się teraz zachować? Odmówię mu to będzie, że jestem niemiła lub go nie lubię. A nie jest prawdą wręcz przeciwnie. Z drugiej strony jak się zgodzę to będę dawała mu jakieś nadzieję. I tak źle i tak nie dobrze. Co robić? Co robić?
- Okey. - dodałam wypuszczając powietrze po chwili umysłowego przymulenia. - Gdzie?
- Może u mnie? Przyjadę po Ciebie o dziewiętnastej?
- Jasne. Powinnam mieć wtedy czas.
- To teraz Cię odwiozę.
Zapakowałam swoje zakupy na tylne siedzenie. Po drodze jeszcze zakupiłam sobie w spożywczaku słodycze. Żelki, czekolady i inne grzeszki. Po niecałej godzinie z powrotem byłam w domu. Tym razem moje " rodzeństwo " było w domu. Znaczy w każdym razie ALi była, mojego brata nie było śladu.
- Hej kochana. Czemu siedzisz sama i oglądasz te patologie?
- Nie wiem. Tak jakoś dodała z westchnieniem. - opuściłam ją na chwilę kierując się do kuchni to kubek gorącej czekolady.
Zrobioną rozkosz wlałam do kubków i podałam jeden Albercie. Wraz z nią usiadłam pod kocem na kanapie i zajęliśmy się piciem czekolady.
- Dzięki. Ale nie powinnam tego pić. - dodała " upijając " łyk.
- Czemu? Źle się jeszcze czujesz? - zapanowała niezręczna cisza.
- J...J...
- Co jiii?
- Jestem w ciąży.
Prawie dosłownie kubek wyleciał mi z rąk. Postawiłam go ostrożnie na stoliczku i wpatrywałam się w blondynę interpretując jeszcze raz jej słowa.
- Będę ciocią! - zaczęłam skakać ze szczęścia - Który tydzień?
- Drugi.
- A Julio wie?
- Jestem! - usłyszałam głos brata i trzaskających drzwi, który jakby na zawołanie wbiegł do pokoju.
- Coś mnie ominęło? - dodał po chwili. Ali pokręciła przecząco głową co oznaczało, że nie i nie mam o tym wspominać.
- Nic, nic braciszku - udałam się w stronę schodów klepiąc go po ramieniu.- Wieczorem wychodzę jakby co.
Mój Boże! Będę ciocią! Jak się cieszę! Takie małe stópki dreptające po domu i płaczy ze szczęścia czy śmiechu. Ale będzie minus. Muszę się wyprowadzić. Od przyszłego weekendu będę oglądać się za mieszkaniem. Może najpierw za dobrze płatną pracą? Boże przecież dzisiaj miałam dać CV Robertowi!  Ja to mam pamięć. Mniejsza o to! Teraz radość mnie nie opuści.

* Ten sam dzień 18:40 *
Jeszcze dwadzieścia minut do mojej randki. Staram się uwierzyć, ale nie mogę. Nie wiem w ogóle jak się ubrać. Na luzie czy ładnie jak dziewczyna. Postawiłam na to drugie. Gotowa zeszłam po schodach. Stwierdziłam, że poczekam na dole.
- Wychodzę! - krzyknęłam słysząc podjeżdżający samochód.
- Czyżby randka z Mario? - dodał mój brat
- Skąd wiesz?
- Cały skład o tym mówi.
- Nie no zabiję go, zabiję.
- Dobra leć, leć!
- Pa!
Chłopak wyszedł przed samochód opierając się o klapę z przodu. Zanim zdążył coś powiedzieć ja:
- Zanim zaczniesz coś mówić. Od razu poinformuję. - dodałam - Nie wiedziałam jak się ubrać więc przepraszam jeśli coś jest nie tak.
- Właśnie, że pięknie wyglądasz. - powiedział całując mnie na przywitanie w policzek. - Hej - bardzo dziwnię się poczułam, ale staram się to ukryć. Może nie zauważy
- Hej. Dziękuję. To jak do Ciebie?
- Zanim do mnie zabiorę Cię w jedno magiczne miejsce.
- A dokładniej?
Nic już nie odpowiedział. Po prostu wsiadłam do samochodu i zapięłam pas.
Po jakiś piętnastu minutach byliśmy według mnie na totalnym zadupiu. Ale to co zobaczyłam od razu zmieniło moje zdanie. Jeziorko z pięknym zachodem słońca. Jak w jakimś filmie nastrój romantyczny.
- Jak tu pięknie. - powiedziałam nie odrywając wzroku od pięknego widoku.
- Wiedziałem, że Ci się tu spodoba.
Siedzieliśmy tak jakąś godzinkę wpatrując się w zachodzące słońce oraz rozmawiając. Czułam się tak inaczej. Taka wolna, porozmawiać mogę z Mario o wszystkim nawet jeżeli on czegoś nie rozumie. Poczynając ile wynosi liczba " Pi " aż do marki najlepszego samochodu. Po prostu jest cudownie. Nawet mi co się rzadko zdarza udzielił się romantyczny nastrój.
Zebraliśmy się już do jego domu. Wchodząc wyczułam piękny zapach jakiś świec czy kadzidełek. Ale przecież on był cały czas ze mną więc na pewno on ich nie zapalał. Mniejsza o to.
Pięknie udekorowany stół z przepysznym spaghetti odwracał uwagę od reszty minusowych szczegółów.
Po kolacji jak większość ludzi oglądaliśmy film. Padło na mój ulubiony " Trzy metry nad Niebem ". Oglądałam go z kilka tysięcy razy, ale z kimś to co innego. W ogóle inne odczucia.
Wybijała północ. Pora się zbierać jeśli nie chcę mieć kłopotów.
 - Już późno. Będę się zbierać.
- Nie zostaniesz? - zapytał swoim miłym i troskliwym głosem
- Może następnym razem.
- Odwiozę Cię.
- Dziękuję.
Podróż do mojego domu upłynęła w spokojnej atmosferze. Spokojnej? Można rzec, że w ciszy, grobowej ciszy. Została bym, ale wiem jaki Julio potrafi być czepliwy małego minutowego spóźnienia, a co dopiero jak wracam po północy.
Gdy zajechaliśmy pod dom chłopak szybko wyskoczył z samochodu aby otworzyć mi drzwi. Podałam mu rękę i pomógł mi wstać. Oparłam się na chwilę o samochód.
- Więc dziękuję za wspólną kolację. - dodał uśmiechając się.
- Ja też dziękuję. Bardzo miło spędziłam ten wieczór i chętnie to powtórzę.
- To dobranoc.
Zapadła niezręczna cisza. Ale zastąpiliśmy nią patrzeniem w oczy. Zastąpiło to słowa. Tak po prostu jak jakiś impuls. Chyba, że impulsem trudno nazwać moment w którym nieznacznie się do mnie przybliżył. Wiedziałam co się zaraz stanie. Bardzo dobrze wiedziałam i tym razem się przed tym nie broniłam. Co więcej odwzajemniłam to.
To było coś innego niż wcześniej.
Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swojej skórze. Czułam zapach jego perfum. Zapach przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. W tym momencie poczułam ciepło jego warg i miękkość. Pocałunki były oddawane z zupełną troską, delikatnością i miłością. Tak właśnie miłością.
On jednak mnie nie puścił. Przytuliłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Gładził mnie po włosach jedną ręką, drugom cały czas mnie trzymał, jak gdyby bał się, że ucieknę. Ale nie zamierzałam tego zrobić. Miałam dość powstrzymywania się .Chciałam żyć chwilą i nie martwić się o konsekwencje. Chciałam być z nim tu i teraz. Chciałam go czuć, jego dotyk, jego oddech Teraz jestem w stu procentach pewna, że to jego części mi brakowało. Już nie ukryję faktu, że po prostu się zakochałam...

____________________________________________

Hahahahaah zaskoczyłam???? Mam nadzieję. Kto się tego spodziewałby?
Interesuje mnie co wy uważacie na temat dzisiejszych doznań podczas czytania?
Jakie macie odczucia?


.

1 komentarz:

  1. Zaskoczyłaś ;) Wspaniały rozdział. Końcówka świetna taka romantyczna, a i nie spodziewałam się, że Mario tak zna się na sukienkach :P
    Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do mnie: http://daj-mi-szanse.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń