- Jedna czerwona i już mnie wywalacie?! Ciekawe co robicie jak nie jestem powoływana to meczów? - krzyczałam na trenera
- Chcesz się przekonać? Patrz! - W tym momencie wyciągnął broń
- Nie! Przepraszam nie! Już mnie więcej nie zobaczycie.
- Ale to ni o Ciebie chodzi. Reus chodź na chwilę! - Zawołał chłopaka
- Marco! Uciekaj! On ma broń! - krzyczała, ale było już za późno.
- Mendo! Zabiłeś go! - W tym momencie rzucił broń i uciekł. - Błagam nie umieraj!
- Pamiętaj, zawsze będę przy tobie. - Odrzekł i " odszedł " a ja ryczałam jak bóbr
Aaaaaaaaaaa...! - krzyczałam na cały dom. Po chwili zorientowałam się, że to był tylko sen. W którym był ten przystojniak. Ale dlaczego akurat takie zakończenie? Lepiej by na końcu był widziany pocałunek albo związek...może co innego. Otrząsnęłam się i szukałam wzrokiem Ali. Oczywiście ta już panowała w kuchni. Nie mam apetytu przez mój głupi sen. Przytuliłam ją na powitanie i powędrowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Lecz zamiast ciepłej wody ustawiłam na lodowatą. Brrr... niczym bycie na Antarktydzie. Ogoliłam nogi, nałożyłam maseczkę i suszyłam włosy. Niczym zafundowałam sobie domowy zabieg w spa. Alberta jakby nigdy nic wtargnęła do mojej łazienki i zaczęła napuszczać sobie wody. Ale moja kultura mówi, że mam jej nie wyganiać. Umalowałam się, włosy spięłam w kucyk i wyprosiłam na chwilkę dziewczynę aby się ubrać. Gotowa wyszłam z łazienki. Z nudów zaczęłam sprawdzać czy wszystko zostało mi spakowane. No tak. Tyle walizek, postanowiłam nie sprawdzać, za dużo czasu by to zajęło. Włączyłam xbox'a i włączyłam Just Dance 2014. Ustaliłam listę piosenek. Pierwsze było limbo. W tym czasie wbiła Ali i tańczyłyśmy razem. Ja nie miałam z tym najmniejszego problemu, to tak jakby zumba. Nie obyło się bez śmiechów.
- Koniec! W końcu! Pora się zbierać, kochana. Jeszcze dziś mamy być w Kolonii.- oznajmiła przyszła Vidal.
- Już, już tylko spakuję jakieś jedzenie i wezmę kosmetyki i walizkę.
- Idź tylko po wszystkie potrzebne ci rzeczy oprócz jedzenia, bo już spakowałam :).
- Oki. - i pobiegłam na górę - Już, możemy ruszać - oznajmiłam biorąc klucze od domu.
Powędrowałyśmy do samochodu. Był nieziemski. W środku troszeczkę skromniejszy. Tak jak do dos Santos pasowało. Wiadomo stać ją na wiele lepszy. Jej przyszły mąż zarabia duże pieniądze jako trener, na dodatek ona - świetna projektantka. Jeszcze niedawno jeździła polonezem XD. Zapakowałam moje " walizeczki " do bagażnika. Wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy, a Ali wycofywała auto. Zamknęłam bramę i ruszyłyśmy w ponad dziesięciogodzinną podróż. Na szczęści drogi nie były zaludnione, więc jechałyśmy dosyć szybko. Trochę się zasmuciłam gdy zobaczyła tablicę i przekreśloną nazwę
- No to, mów dokładnie o co chodzi z tym Łukaszem. Wiem, że Ci puścił oczko - Kiedy to powiedziała zakrztusiłam się kawą - No już, już nie zmieniaj tematu.
- Kobieto! Nie zmieniam tematu. Zakrztusiłam się. Nic a co ma być? - Odpowiedziałam czując , że lekko się czerwienię
- Jasne, jasne. A twoja reakcja mówi sama za siebie. Co podoba ci się co nie? - Nie wiedziałam co powiedzieć
- Ty patrz samolot! Właściwie dlaczego nie poleciałyśmy samolotem albo czymś innym. Było by szybciej - Zmieniłam temat i patrzyłam w niebo
- Dobra, chodź do samochodu bo i tak wiem, że on Ci się spodobał.
- Nawet jeśli, to nie będę z nim. Nie chce mi się spieszyć do związku.
- Aha! Widzisz ja mam zawsze racje! - Powiedziała, na co ja nie odpowiedziałam tylko wsiadłam do samochodu.
Czekałam jeszcze aż racząca się księżniczka pójdzie jeszcze do toalety. W końcu się zjawiła. Ruszyłyśmy w dalszą drogę. W czasie drogi zmieniłyśmy się. Teraz to ja prowadziłam. W jej tempie jechały byśmy jeszcze z pięć godzin. Ja nie patrzyłam na znaki tylko na drogę. Ali spała więc nie miałam obawy, że na mnie patrzy i poucza jakim jestem kierowcą. W pewnym momencie samochód zgasł. Nie wiedziałam co się stało. Zerknęłam na poziom paliwa. Oczywiście, szanowna pani narzeczona Julio nie zatankowała, w każdym razie nie informował mnie o tym. Zaczęłam ją szarpać by się obudziła. Ale nie reagowała. Byłyśmy akurat tuż przed granicą. Szukałam pomysłu aby ją obudzić. - A statuetkę w kategorii najlepsza projektantka roku zdobywa Alberta Vidal! - Krzyczałam jednocześnie klaskając. Nie myliłam się, od razu wstała. Patrzyła na mnie jak na idiotkę. A ja się jej śmiałam prosto w twarz. Szkoda, że nie widziała swojej miny.
- Gratuluję, nie zatankowałaś samochodu! Jak mamy teraz ruszyć? - Mówiłam oburzonym i fochniętm tonem
- Przełącz na gaz, a na najbliższej stacji paliw się zatankuje - Fajnie, że dopiero teraz mi to mówi. Tak to byśmy były pięć kilometrów dalej i już za granicą!
Jak powiedziała tak zrobiłam. Najbliższa stacja była 3 kilometry dalej. Zatankowałam paliwo i gaz. Zapłaciłam, kiedy miałam już wychodzić złapała mnie potrzeba fizjologiczna i pośpieszyłam do toalety. Wróciłam do samochody gdy Ali też się zachciało iść do toalety. Zaparkowałam gdzieś na uboczu stacji paliw by nie tarasować stanowiska innym samochodom. Zjadłam w tym czasie troszkę małych marchewek oraz kanapkę z pomidorem. Napiłam się wody i ruszyłam gdy tylko wsiadła panna dos Santos. Przejechałyśmy przez granicę bez żadnego problemu. Obawiałam się, że będą nas chcieli przeszukać. W Polsce minęłyśmy kilka odcinków płatnych. Natomiast za granicą już ich nie brałyśmy pod uwagę. Po pięciu kolejnych godzinach byłyśmy już w Köln. Miasto nie da się ukryć piękne. Ali kierowała mnie jak dotrzeć do nich do domu. Rzecz jasna sama się pogubiła. Zamiast dwa kilometry dalej, pojechałyśmy 4 kilometry. W końcu wkurzyłam się. Wyszłam z samochodu i zapytałam pierwszego lepszego przechodnia i zapytałam o drogę. Wysłuchałam uważnie i jechałam tak jak mnie pokierował. W końcu! Dotarłyśmy na miejsce. Gdyby nie ja na pewno byśmy wylądowały w Austrii...
- Nareszcie! - Wykrzyknęłam a Ali otworzyła bramę pilotem.Ujrzałam piękny blok. W sumie domki dwurodzinne z ogromnymi ogrodami. Myślami byłam już w łóżku i drzemałam. Niestety nie taki mój żywot. Pozostawało mi jeszcze wtargać walizki do domu i powitanie z braciszkiem. Tak za nim tęskniłam jak nigdy. Bardzo długo się nie widywaliśmy. Kontaktowaliśmy się często, ale nie wystarczało to nam. Oboje jesteśmy bardzo ze sobą zżyci. Zawsze graliśmy razem w piłkę nożną, siatkówkę i kosza. A propos kosza. Pamiętam jak kiedyś dziewczyna spławiła go a ja służyłam jako poduszka. I wtedy pokazała się Alberta. Nigdy nie miałam siostry, ale czuję się jak bym znała ja od swoich narodzin. Pomagała mi we wszystkim nawet jeśli jej tu nie było przy mnie. Teraz mogę się nią i nim nacieszyć, ale tak żeby się nie narzucać, bo wyrzucą mnie z domu po pierwszym dniu pobytu tutaj. Nie chciałam wychodzić z samochodu. Ali podeszła i wyciągnęła mnie z samochodu w konsekwencji wylądowałam na podłodze. Ta dziwaczka zrobiła mi jeszcze na dodatek zdjęcie i wstawiła na instagrama. Oj odwdzięczę się tym samy wtedy kiedy nie będzie się tego zupełnie spodziewała. Wstałam z " przyjemnej " pozycji na ziemi i się otrzepałam. Wyjęłam walizki z bagażnika. Moje cztery i jedna Ali. Jej walizka po prostu rozwalała. Jest kobietą, a nie dzieckiem.
Stałam przed drzwiami jak wryta i nie wiedziałam co mnie tam czeka jak wejdę. Może ktoś krzyknie witaj! A może nikogo nie być. Postanowiłam poczekać aż pierwsza wejdzie dos Santos. Czekałam, czekałam i nic. Wyszłam po nią a ta nie mogła zamknąć samochodu. Najwyraźniej padła bateria w kluczyku. Poradziłam jej aby zamknęła bramę i niech na chwilkę zostawi otwarty samochód, a później go zamknie. O dziwo posłuchała mnie o.o. Weszłam razem z nią do środka i poczułam zapachy. Czyżby Isco coś pichcił w kuchni. Nie myliłam się. Luknęłam do kuchni i zobaczyłam go przy garach. Hahahaha. Widocznie bardzo, bardzo długo się nie widzieliśmy. On totalnie nie umie gotować a co gorsza potrafi przypalić wodę w czajniku!
- Siostra! Kochan moja siostrzyczka.! Jak ja dawno Cię nie przytulałem. Boże ile to minęło?! - Witał mnie jak bym mu zaginęła kilka lat temu i ściskał tak, że zaraz mnie udusi.
- Też Cię dawno nie widziałam i chyba już nie zobaczę bo zaraz mnie zabijesz i poza marginesem coś się przypala. - Powiedziałam a ten natychmiastowo mnie puścił i podbiegł do kuchenki elektrycznej
- Osz kurczę mało co! Może któraś z was pomieszać po mi telefon dzwoni.
Podeszłam do kuchenki i zaraz po mnie Ali. Obie posmakowałyśmy i stwierdziłyśmy, że obiadu z tego nie będzie. Siostra zaprowadziła mnie do mojego tymczasowego pokoju. Był mały, ale zawsze swój własny kąt. Musiałam najpierw porozglądać się po mieszkaniu gdzie co leży, każdy talerz, wazon, pokoje i ich drzwi. Na końcu chciałam oblukać swój pokój. Mój rozum się pomylił i wparowałam do sypialni Julio oraz Ali kiedy się cmokali - Ups, przepraszam jeszcze się gubię w tym domu :). - I wyszłam pośpiesznie szukając właściwych drzwi. Znów nie te. Wparowałam do łazienki i chyba tylko jednej jedynej w całym domu! Ale no cóż jakoś się pomieścimy. W końcu znalazłam mój pokój. Nie wiem jak wcześniej myliłam drzwi!? Przeglądałam każdy kąt, mebel, ozdobę itd. Był przytulny. Za drzwiami w pokoju raj na ziemi! Garderoba! Ohhhh! Miałam dosyć na dzisiaj chociaż dopiero była 16.24. Walnęłam się na łóżko i poleżałam chwilkę.
* Julio *
Cały dzień siedziałem jak na szpilkach. Bałem się czy bezpiecznie Alberta dojechała na miejsce i czy jest na miejscu. Krzątałem się po domu bez powodu. Chciałem znaleźć sobie jakieś zajęcie. Pobiegałem z dwie godzinki i wróciłem do domu. Pogoda okropna. Chlapa totalna. Pech chciał, że to nic nie dało! Zacząłem grać w fife. Dwa mecze i koniec. Znów nic. Zacząłem sprzątać całą chałupę. I o dziwo pomagało o.O . Ogarnąłem kuchnię, w której zbiłem kilka naczyń. Bez uszczerbku na zdrowiu kontynuowałem. Moja sypialnie, sypialnia Maz i Łazienka. Na końcu zostawiłem kuchnię z salonem, ponieważ jak będę im gotował to i tak nabałaganię.
Wziąłem lodowaty prysznic co postawiło na nogi i wędrowałem do kuchni. Wyjąłem wszystkie składniki aby przygotować luksusową kolację a może i obiad. Niestety nie wszystko miałem. Z domu pobiegłem po zakupy i gotowałem z powrotem. Całkiem nieźle mi to wyszło. Chwilę później wparowały dziewczyny. Przywitałem się z długo niewidzianą siostrą. Ucałowałem ją i zaczął dzwonić mój telefon.
- Halo?! Słucham?
- Hej Julio. Tutaj prezes. Mam ważną wiadomość dotyczącą kariery dla Ciebie, jak byś mógł to przyjedź na stadion i ubierz garniak. Szybko! Do zobaczenia!-
- Dobrze, do zobaczenia. - odpowiedziałem lecz ktoś już się rozłączył.
- Kochanie, kto dzwonił? - Zapytała moja narzeczona.
- Prezes, muszę szybko być na stadionie w garniaku. - wyjaśniłem
Alberta wyjęła mi wizytowe odzienie, a ja w mgnieniu oka już w nim byłem ubrany. Ali rzucała mi komplementu jak bosko wyglądam. Dawała mi co chwila buziaki. Nagle wpadła Tash, która pomyliła pokoje. No tak w sumie czemu mnie to nie dziwi.
- Dobra kochanie. Ja już lecę. Nie chcę się spóźnić. - Wybiegłem z domu i pojechałem na stadion.
********************************
Dziękuję komentatorom za miłe słówka. Może i jest ich mało. Ale zawsze coś. Już niedługo nowe wydarzenia! Stare przyjaźnie i miłości?
Więcej? Dodaj komentarz. Dział wcześniej dzięki przyjaciółce, która motywuje. Dziękuję Kłaku! Polecajcie, wysyłajcie i pokazujcie innym. Zawsze wasze wsparcie się liczy. A tymczasme kawałek następnego rozdziału
- Siemka młoda! Ja tak samo, wiesz jak tęskniłem? Ile to już minęło?! Z cztery lata? Ja Cię pamiętam jak byłaś jeszcze nastolatką. A teraz taka pannica, pewnie zajęta, ale cóż począć. - rozwinął się, ucałował mnie i przytulił.
- Nie mów tak. Czuję się jak bym gadała ze starym prykiem hahahaha... i co do chłopaka to się pomyliłeś. Jam wolna! Bosz nie wiesz jak się stęskniłam! - też go przytuliłam
- Dobra, koniec rozterek miłosnych! Ty jesteś za młoda - wskazał brat na mnie - A ty za stary dla niej i masz swoją kobietę. - pokazał na klubową piętnastkę - Idziemy jeść!
*****************************************
Trzy Razy M. Mario Marco Messi. Przechodzicie dalej! <3