niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 29

Kilka dni później

  Już kilkanaście dni minęło od naszego ostatniego spotkania. Zero telefonów, zero rozmów. Sama nie wiem dlaczego tak właśnie jest. Z każdym dzwonkiem telefonu, drzwi myślę, że to on. Niestety za każdym razem jest to mój brat, który zapomniał kluczy albo dziewczyny w odwiedzinach na herbatę.
Bardzo szkoda mi naszych relacji,a zawsze się coś działo.
Znów przed oczami jakaś durna komedia, romansidło i tak w kółko. Nie mam na nic ochoty. Nie ma Mario, nie ma części mnie. Ostatni trening jaki miałam to zmienianie programów pilotem. Zapewne dalej bym się tym zajmowała gdyby nie odwiedziny chłopaków.
- Hej. Wejdźcie. - wpuściłam ich otwierając szerzej drzwi.
- Hej. Sama?
- Jak zawsze.
- Oj chyba nie masz humoru
- Zupełnie jak Mario.
- Marco, Erik odpuśćcie. Błagam
- Nie, bo mamy propozycje nie do odrzucenia.
- Wątpię. Ale ok. Co tam macie? - pytałam widząc, że coś chowają za plecami.
- A obiecasz, że przemyślisz?
- Ale...
- Obiecaj.
- Okej Erik. obiecuję.
- Proszę.
Podali mi małą kopertę. Otwierałam ją powoli co rusz patrząc na reakcję chłopaków. Czyżby okup?
Nie nie mieli by mnie o co przekupić. Wyjęłam papierek z koperty. Z początku nic nie rozumiałam bo było w jakimś kosmicznym języku, którego nie rozumiałam. Pokazałam im w geście aby mi powiedzieli co to jest.
- Bilety na Malediwy.
- Wy chyba żartujecie. - moja mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Nie. Wylatujemy za trzy dni.
- Nie mogę tego przyjąć.
- Dlaczego? To prezent od nas wszystkich.
- Mogę to przemyśleć?
- Jasne, a teraz tyłek w troki, bo idziemy na basen. Masz pół godziny.
- Okey. - ruszyłam do łazienki.
- Co się z nią dzieje? W ogóle bez sprzeciwu. - spojrzeli na siebie.
W sumie lepsze wyjście na basen z tymi przypałami i innymi niż siedzenie w domu i oglądanie w kółko tych samych telenoweli. W sumie co ja robię?! Siedzę bez najmniejszego celu. Ja ma się zamartwiać o byle co? O co to nit. Koniec. Na pośpiesznego wyjęłam pierwszą lepszą torbę i zapakowałam po kolei płyn. szczotkę do włosów, strój itp. Przebrałam się na szybko i gotowa opuściłam dom.
- Możemy jechać!
Szczerze? Myślałam, że będzie gorzej, ale chłopaki i reszta zabrali mnie do aqua parku! Bawiliśmy się jak małe dzieci. Ja zajęłam leżaczki z Riri i Cathy. Te to dopiero są chude. Co chwila wrzeszczałyśmy na chłopaków, a to jeden drugiego podtapiał albo nas chlapał.
- Tasha, a Ty wybierasz się z nami na Malediwy?
- Nie, raczej nie Riri.
- No weź. Będziemy my i Agata i garstka chłopaków.
- Chodzi Ci o Goetze, co nie? - w sumie Cathy ma rację
- W pewnym sensie. Najpierw coś po między nami jest, a potem znika i tak za każdym razem.
- Ty też się z początku tak zachowywałaś.
- Rozumiem, ale wtedy to było co innego.
- Zaraz. Coś nas ominęło? - zapytały obie patrząc na mnie z wyrzutem
Nie lubię tego tematu, ponieważ to po części sprawa tylko moja i klubowej dziesiątki. Dziewczyny będą wierciły mi dziurę jak im nie powiem, na szczęście mogę im ufać. Zamiast mi coś zostawić do powiedzenia wyręczyli mnie Marco z Leo, którzy się przysiedli. Opowiadali im wszystko co widzieli i o słyszeli. Z daleka podczas ich pogawędki zobaczyłam znajomą mi sylwetkę. I się nie myliłam. To moja brakująca pustka. W pierwszej chwili nie wiedziałam co mam zrobić. Podejść? Pogadać? Bo niby do odważnych świat należy. Ruszyłam w jego kierunku.
Towarzysze nie zauważyli nawet, że odeszłam. Idąc w jego kierunku układałam sobie słowa podczas tej rozmowy co nadejdzie. Niestety mój plan spełzł na niczym. Po prostu bez sentymentu przytuliłam się do jego torsu. Z jego słów usłyszałam tylko krótkie " Przepraszam ".
Zrozumiał, że jest mi przykro przez to, że się nie odzywałam. Uniósł mój podbródek i spojrzał mi w oczy. Wytarł mi łzę, która powoli wylatywała z mojego oka. Ze szczęścia, że go mam czy z wcześniejszego bólu? Wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę rozbawionego towarzystwa. Czy oni są ślepi czy tylko udają. Wcale nie zareagowali za wcześniejszą akcję, ani na to, że się przysiedliśmy?! To ciekawe jak nas obgadują kiedy mnie albo Mario nie ma w pobliżu. Z resztą oni mają swoje zdanie jak każdy inny.
Zrobiłam sobie chwilkę przerwy i zaszłam wraz z Riri i Mario do baru po koktajle. Przez to ciepło za dworze jest i ciepło w środku. Oczywiście jeszcze w czasie nie ominęło nas wyścigi w wodzie. Kto pierwszy. Może i jak małe dzieci, ale w każdym nas jest jakaś cząstka dziecka.
W finałach doszłam ja i Riri. Z początku łapał mnie skurcz, ale powiedziałam sobie, że wytrwam do końca i tak się stało. Skończyłyśmy w tym samym czasie chociaż ja z początku prowadziłam.
Inni już wyszła do szatni się ubierać. W sumie spędziliśmy tu pięć godzin. Matko! Kiedy to minęło?
Ja jeszcze chwilkę posiedziałam i popływałam. Zasiadłam na brzegu basenu i przysiad się.
- Przepraszam.
- Nie masz za co. - uśmiechnęłam się pod nosem
- Mam. To nie fair wobec Ciebie.
- Też z początku nie byłam fair. Strony są wyrównane.
- Powiedz mi szczerze, mam jakąś szansę?
- Każdy w życiu ma jakąś szansę, ale co innego jak jej nie wykorzysta.
- Czyli gdzieś tam mogę się znaleźć? - odpowiedział pół śmiechem
- Gdzieś na pewno.
- Uwielbiam Cię po prostu.
- Za co?
- Za tą Twoją szczerość.
- Dzięki wiesz. - udawałam małego foszka
- Oj nie fochaj się. Proszę.
-...
- Znowu chwila milczenia?
-...
- Jak wolisz.
         Postanowiłam chwile przemilczeć. Tak dla rozluźnienia sytuacji. On też chciał się rozluźnić zbliżając się do mnie. Nie pozwoliłam mu na to i wrzuciłam go do wody. Zaraz za nami stała już w pół gotowa gromada do wyjścia. Widząc zaistniałą sytuację pokładała się ze śmiechu, a najbardziej to Marco z Leo. Ja sama nie śmiałam się z niego będącego w wodzie, a z ich śmiechu. Wyciągnęłam rękę w celu pomocy wyciągnięcia go z wody, a sama w niej wylądowałam. Byłam prawie sucha, a teraz znowu mokra. Teraz to miałam nerwa i skierowałam kroki w stronę szatni dziewczyn.
Szybko przebrałam się w ciuchu i lekko podsuszyłam włosy i rozpuściłam. Skoro i tak jest gorącą to same wyjdą.
Do domu zabrałam się autem z Marco, Leo Erikiem i Mario co było wielkim błędem. Śmiali się ze wszystkiego. Ja myślałam, że rozwali mnie od środka nie wiem czy ze śmiechu czy z powodu, że się trochę źle czuję. Zrezygnowana oparłam głowę o ramię Mario po czym on objął mnie ramieniem i zasnęłam.
Obudziłam się wieczorem. Przed godziną dwudziestą pierwszą. Co więcej nie wiem gdzie. Nie znana mi sypialnia, korytarz jedyne znane miejsce to kuchni i salon. Dom Mario. W domu panowała cisza a sam gospodarz siedział na kanapie i zajadał popcorn.
- O nie mój drogi tego nie będziemy jedli. - powiedziałam wyrywając mu miskę z rąk.
- Już wstałaś?
- Tak. Możesz mnie odwieźć do domu?
- Nie.
- Nie?
- Nie.
- Czemu? - zapytałam krzyżując ręce na piersiach.
- Bo ostatnio obiecałaś, że zostaniesz.
- A jak nie.
- Ja mam klucze od drzwi.
- Szlag.- przerwałam - Ale ja nie mam ciuchów i muszę iść do domu.
- Mam parę rzeczy. A to po Ann albo kuzynce, która ostatnio mnie odwiedziła.
- Niech Ci będzie. Napiszę tylko do Isco i wezmę prysznic. A Ty może znajdź jakieś filmy.
- Obojętnie?
- Zdaję się na Ciebie.Gdzie masz ciuchy.
- Wejdź do sypialni i otwórz garderobę, poszperaj.
- Oki
Wpadłam jak obłąkana do jego garderoby. Szok! Jak ja mam cokolwiek tu znaleźć. Przecież tu jest tysiące butów, ubrań, czapek! I to kobiety mają zagracone garderoby. O co to, to nie! Szukałam w każdych zakamarkach w końcu znalazłam zamknięto szafkę i znalazłam. Pożyczyłam sobie  spodenki, trochę za duże, ale mniejsza i jakaś koszulkę Mario. Hahaha rozwala mnie ona. Zapożyczyłam sobie jakiś szampon, bo włosy zajeżdżały chlorem i żel z playboy'a. To ten zapach co zawsze go czuję. Mogłabym go wąchać codziennie budząc się i funkcjonując za dnia. Gotowa zeszłam na dół.
- Do twarzy Ci w tej koszulce.
- Nie przeginaj Goetze!
- Nie po nazwisku Vidal!
- Ciekawe czy Tobie byłoby miło jakbyś Ty nosiła to nazwisko.
- Wole nie ryzykować. Zostałabym rozpoznawalna.
- Cienka jesteś!- Zaczął mnie gilgotać.
- Wcale nie!
- A założysz się, że przez najbliższe dwa tygodnie nie dasz rady funkcjonować moim nazwiskiem przy Twoim imieniu.
- Okey o co?
- O honor i lecisz z nami na Malediwy.
- Okey
Tak jak myślałam Mario wybrał horror nie na żarty. Byłam tak przerażona, że jak tylko się skończył pobiegłam do gościnnej w sypialni i schowałam się pod kołdrę. Nie mogłam zasnąć. Wszędzie przed oczami miałam tego faceta z siekierą, którą zabijał innych waląc najpierw w głowę z później wbijając ją w kręgosłup. Bałam się nie na żarty. Wyszłam z pokoju opatrzona w jedną poduszkę i zapukałam do pokoju Mario lekko uchylając drzwi.
- Śpisz.
- Trochę. Czemu pytasz? - wydusił ledwo co zrozumiale.
- Mogę do Ciebie boję się.
- Jasne choć. - Uchylił kawałek kołdry i się pod nią skryłam odwracając się plecami do niego.
- Przytulić się abyś się nie bała? - dodał po chwili
- Nie dzięki. - Mimo wszystko to zrobił.
___________________________________________________________

                     !     BLIŻEJ ZAKOŃCZENIA      !
Już dwudziesty dziewiąty rozdział czyli został jeden do zakończenia Pierwszego Sezonu. Myślałam, 
                                       że rezultaty będą dużo lepsze, ale też źle nie jest.
Myślę iż nowy sezon powinien się pokazać w okresie Marca, a może szybciej jeżeli Chcieli.

    
WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ŻYCZY AUTORKA I JEJ BOHATEROWIE ;D


piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 28

* NEXT DAY *

Potwory ból głowy doskwiera, a jeszcze dzisiaj czekają na poprawiny. Leżałam na luksusowym łóżku zagapiona w sufit. Przed oczami miałam obraz z oczepin. To nie była zabawa nowej pary młodej, bynajmniej ja to tak odbierałam. Tylko ja nie potrafię ... się zbliżyć? Brak na mnie wytłumaczenia... obawa, zwątpienie, a może po prostu siebie nie doceniam?
Sama się sobie dziwię jak mogłam wstać o ósmej po dobrej zabawie i na kacu. Zgarnęłam ciuchy z szafy i odprawiłam poranną toaletę. Widok w lustrze mnie przeraził. Mario nie chciałby mnie zobaczyć w tym wcieleniu. Wzięłam szybki prysznic i owinięta ręcznikiem zaczęłam suszyć włosy. Czasami żałuję, że są aż tak długie i zabierają dwadzieścia minut z życia.Telefon godzina ósma czterdzieści mam jeszcze pół godziny do końca śniadań. Gotowa powędrowałam na śniadanie gdzie byli niektórzy z zaproszonych gości. Oznaczało, że zostałam tylko ja. Nie cierpię się spóźniać. Zasiadłam tuż obok Cathy, Matsa i Riri. Oni też nie byli w najlepszej formie.
- Dzień Dobry.
- O witamy przyszłą pannę młodą.
- Oj Mats, obyś się nie przeliczył. - uśmiechnęłam się.
- Tasha weź resztę jedzenia ode mnie. Za dużo nałożyłam. - dodała partnerka bramkarza.
- Dziękuję. - Odpowiedziałam. - Zostajecie na poprawinach?
- Raczej nie. Wiesz musimy być w poniedziałek w pracy.
- A Ty Riri?
- Mich mówił, że większość chłopaków wyjeżdża dzisiaj o czwartej. Zostaje tylko Mario, Marco, Leo i chyba Roman, ale nie jestem pewna.
- A okey.
Jadłam śniadanie w śmiechu. Cały czas opowiadaliśmy sobie jak szaleliśmy na weselu. Leo wygrał konkurencję zagwizdania po zjedzeniu bułki tartej. Ten człowiek jest niemożliwy. Dosłownie, ponieważ wracając do gości wywrócił się wraz z nagrodą, która się rozbiła i rozlała, a od niego całą noc śmierdziało alkoholem i to nie z buzi. Na dworze z kolei grano w piłkę nożną balonem. Nawet tego nie pamiętałam, ale mniejsza. Nie to mi było do zapamiętania.
Napchana na dwa dni wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Do poprawin zostało jakieś pięć godzin, więc z książką w dłoniach próbowałam się zdrzemnąć. Szybko się z tym przeliczyłam, bo wpadł Mario z niezapowiedzianą wizytą.
- Śpisz.
- Pytasz czy stwierdzasz? - przewróciłam się na drugi bok.
- Wstawaj. Proszę.
- Nie.
- Mi się nie odmawia.
- Jesteś zbyt pewny siebie. - stwierdziłam mrucząc pod nosem. Lecz szybko tego pożałowałam. Wyciągnął kołdrę spod mojego tyłka i poduszkę spod głowy.
- Czy Ty jesteś mądry?!- Nic nie odpowiedział tylko się na mnie patrzył. Znowu, znowu ten magiczny moment przez, który zapominałam o Bożym świecie. Może to on jest moim światem tylko nieuświadomionym? Czekałam na to od rana, że przyjdzie przytuli i pocałuje. A tak naprawdę wymigał się i skradł buziaka z mojej twarzy.
- Siema gromadko! - wpadł Marco razem z Leo. Natychmiast się ode mnie odkleił. Na szczęście nie zdążyli zauważyć zaistniałej sytuacji.
- Przeszkodziliśmy w czymś?
- Nie dlaczego? Siadajcie. Niestety do zaoferowania nic wam nie mam.
Posiedzieli jakiś czas i poszli wszyscy do siebie. Na poprawiany na szczęście nie trzeba wyglądać jak miss. Zabrałam jakąś sukienkę z szafy i szybko w nią wskoczyłam. Lekko się umalowałam i pojechałam taksówką na miejsce spotkania.

* Wieczór *
Chłodek oplatał się wokół mojego ciała. Staw wieczorem wyglądał nieziemsko. Można się tak wpatrywać i wpatrywać. Jest to jedyne miejsce ciszy na całej zabawie. Zdjęłam za chwilkę buty i usiadłam na pomostku. Przysiadła się do mnie Ania.
- Czemu tu tak siedzisz?
- Ania?! Co tutaj robisz? Wracaj na wesele.
- Musiałam trochę odsapnąć. - uśmiechnęła się. - Coś Cię dręczy?
- Nie.
- Przecież widzę. O co chodzi? - pytała obejmując mnie jednym ramieniem.
- No bo to jest cholernie trudne, Ania. Sama nie wiem czego chcę. Czuję coś do niego, ale nie wiem co to jest. Jest obok to od razu jest dużo lepiej. Jak przytula to już w ogóle... A ja nadal nie mogę mu pomóc. Zrobić drugiego korku! Czasami już mam tego dość!
- Wiesz... a to nie jest tak, że boisz się związać z Mario?
- Skąd...
- Domyśliłam się, z resztą nie tylko ja.
- Może i masz rację.
- Po prostu boisz się, że ludzie Cię za to znienawidzą. Czy może, że znajdzie sobie inną nie wiadomo jaką światową modelkę?
- Chyba właśnie się tego obawiam
- Wiesz... powiem Ci tak. Nigdy się nie dowiesz jak nie spróbujesz.
- Dziękuję Ci. Na początku myślałam, że jak tu przyjadę to nie znajdę bratniej duszy, ale mam Ciebie. Tylko niestety już trochę mniej.
- Możesz zawsze na mnie liczyć. - przytuliła mnie. - Przemyśl sobie wszystko, a ja wracam na salę. I jeszcze jedno... Kochasz go? - ja kiwnęłam tylko twierdząco głową.
I odeszła w stronę muzyki. Ania ma rację. Boje się, że może mnie skrzywdzić kiedy ja darzę Go prawdziwy, uczuciem. Mogę się później nie pozbierać i co wtedy. Znów będę uciekać od problemów? Tak to uciekam przed prawdą mi bardzo bliską.

W tym samym czasie...
* Mario *
Czasami żałuję, że mam przyjaciół, którzy są albo totalnymi debilami albo mają świetne wyczucie momentu. Chciałem pogadać z Vidal. O czymś bardzo ważnym. Co tak naprawdę nas łączy. Niestety ta chyba spała. nie jednak nie spała. po prostu nie chciało jej się nic robić. Zerwałem z łóżka pierzynę po czym się zdenerwowała. Wiedziałem, że muszę to zrobić. Pragnąłem jej ust. Pragnąłem jej bliskości, ciepła. Chłopaki mają rację naprawdę wpadłem po uszy, ale nie chcę się wyplątywać. Jeżeli miałbym wybierać pomiędzy sławną modelką, a kobietą, którą darzę uczuciem, to wybrałbym to drugie. Już raz się wpakowałem w związek sławy nie miłości i teraz odnoszę tego marne skutki. Bez namysłu pocałowałem ją. Czekałem od kilku godzin na to. Jestem pewny gdyby nie moi kumple trwałoby to dłużej.
Po jakimś czasie opuściliśmy pokój dziewczyny i każdy się rozszedł do swoich zakwaterowań przygotowując się do poprawin.
Nie wiem czemu nie mogłem zbliżyć się podczas imprezy do Tashy. Albo ona była zajęta, gdzieś się podziała i nie można jej było znaleźć albo mnie zagadywano. W skutek od czasu pocałunku nie mieliśmy ze sobą kontaktu.
Szukałem jej po całej sali, łazienkach, ogrodzie, stołówce i nic. Przepadła. Zacząłem się już poddawać i usiadłem przy stole pod baldachimem, po czym przysiadł się Robert.
- Piwa?
- Nie dzięki. Wieczorem wracam.
- Co je? Piwa odmawiasz? Ludzie koniec świata.
- Nie mam Lewy humoru.
- Dziewczyna? - zapytał biorąc łyk piwa
- No bo ja nie wiem co jest pomiędzy nami. Jak ja robię krok w przód to ona się cofa. Jestem miły troskiliwy romantyczny jednego dnia, jej to pasuje, ale następnego dnia czar pryska. Możesz mi to wytłumaczyć dłaczego tak się dzieje? Mogę nawet przyznać, że ją kocham lecz mogę ją tylko tym wystraszyć. Nie wiem co mam zrobić.
- Wiesz... potrzebujecie na pewno rozmowy. Ale takiej intymnej rozmowy w cztery oczy. I ja mam nawet plan...
- Mów. Wiesz przecież, że niedługo z chłopakami wyjeżdżacie na krótkie wakacje. Niektórzy też biorą swoje kobiety. Więc zaproś ją i tam na pewno będzie okazja do pogadania.
- To nie jest taki zły pomysł.
- Widzisz Lewy doradca miłosny.
- Łatwo Ci mówić już masz żonę.
- Jesteś jeszcze młody. Masz na to czas.




_____________________________________________________________
TADAM!!! Jest nowy rozdział
Przepraszam na zbyt długi czas oczekiwania, ale musiałam trochę pozmieniać
Jeszcze na dodatek szkołą i wgl.
Przygotowywanie do egzaminu!!!
Na szczęście zmobilizowałam się i zdążyłam jeszcze coś dodać.
Mam nadzieję, że aż tak źle nie jest jak myślę i nie jesteście na mnie źli?