Co jak co, ale szybko znajdowałam się na miejscu. Z mojej nieprzytomności opuściłam samolot ostatnia. Wolnym krokiem szłam po odbiór walizek. Zamówiłam coś jeszcze w barze ze zdrową żywnością. Nie chciałam się krzątać o tej porze w kuchni. Podali mi pojemniczek z jedzeniem i udałam się przed wyjście z lotniska. Czekał już na mnie Julio. Powitałam go i wpadłam do samochodu, po czym zasnęłam w aucie.
W oczy wbijały się promienie słoneczne. Otworzyłam je i rozglądałam się wokół. Byłam w pokoju gościnnym w domu brata. Musiał mnie przenieść z samochodu do łóżka. Mam wystarczająco twardy sen. Zeszłam w tych samych ciuchach na śniadanie. W każdym razie tak mi się wydawało. Chociaż znając mnie byłaby już czternasta. W kuchni był tylko mój braciak. Ucałował mnie w czoło. Podał mi kanapki, płatki gryczane i wodę z cytryną. Patrzyłam się bez sensu na jedzenie. Jadłam powoli jak żółw, co w moim przypadku było bardzo dziwne. Alberta najwidoczniej wyszła na miasto w poszukiwaniu materiałów na projekty. Pewnie jakieś próbki do sukni Ani. Spojrzałam na zegarek 8:35. Spałam tak krótko i jakoś ogarniam. Co ja chrzanię. Nic nie ogarniam.
Pozostawało jeszcze kilka dni do przeprowadzki. Żałuję? Nie. Bardziej obawiam się tej napiętej atmosfery. Ja nieśmiała dziewczyna zrobiłam coś takiego. Bez najmniejszego namysłu. I na dodatek zołza ze stadionu! Moim zadaniem będzie się przystosować. Na szczęście nie przeprowadzam się do nich na zawsze. Jeszcze mam zamiar wrócić do rodzinnego miasta. Wyładować emocje. To jedyna rzecz, którą teraz potrzebuję. Po raz drugi odwiedzę tutejszą siłownię. Isco ma zamiar wybrać się na zakupy. Bóg najmądrzejszemu. Gdyby nie ja i moje zapiski na karteczce to zapomniał by połowy. Jedynym jego ratunkiem byłaby ogarnięta narzeczona. Nie miałam zamiaru spotkania z prysznicem. Założyłam jakieś fatałaszki i udałam się na wskazane miejsce. Siłownia tania nie jest. Nie wiem czy jeszcze potrafię karate albo boks. Tak. Kilka lat temu jeszcze trenowałam. Pierwsze miejsca, wyróżnienia i nagrody. Nie doceniałam wtedy jeszcze wartości sportu. Grałam tylko dla rodziny, aby mieli się czym chwalić i dla nagród. Salka z workiem treningowym była wolna. Wyszykowałam się szybko. Po co marnować emocje na innych. Wyładuj je na sporcie.
Spędziłam całe dwie godziny. Poznałam kilku ciekawych ludzi, od których się wiele dowiedziałam. Emocje opadły tak jak i siły. Padłam na mate plackiem. Tamtejszy trener myślał, że zasłabłam. Przyniósł mi troszeczkę wody.
- Nie tak agresywnie następnym razem. Zrobisz sobie krzywdę.
- Wolę sobie niż komuś. Dobrze, że macie tu dużo miejsca - odpowiedziałam biorąc łyk wody.
- Mężczyzna? Czasami zachowujemy się jak totalni egoiści.
- Nie, nie. Nie znam się. To raczej z mojej winy. Jestem zła sama na siebie przez swoje czyny. Czasami żałuje się czynów, co nie? - kiwnął twierdząco głową - No właśnie. Kilkanaście godzin i już byłam inna. Wszystko przez niego. Jest za fajny na kogoś takiego jak ja. Jestem zwykłą dziewczyną.
- Raczej nie. Potrafisz zrobić krzywdę. A mało która tak potrafi. - zaśmiał się.- Ale powiem Ci jedno. Czynów nie będziesz żałować wtedy gdy zauważysz swoja wartość. A teraz znikaj. Nie chcemy mieć zgonu na sali.
- Dziękuję. Znikam już.
Co teraz czuję? Spokój i opanowanie. Relaks. Taki lekki. Prysznic i woda to jedyne o czym teraz marzyłam. Zajęłam jedną z kabin i zimna woda. Pobudka gwarantowana. W ogóle czemu ja cały czas jestem w jednym miejscu. Czyli konkretnie załamka. Z życia trzeba korzystać. Podeszłam do lusterka. Moja twarz okazywała wszystkie ukazujące się we mnie uczucia. Już wychodziłam kiedy ktoś zawołał: Borussia! Ja jak to fanka odwróciłam się natychmiastowo.
- Zapomniałaś bluzy gapo. - Trener podał mi bluzę.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i wyszłam. Zmęczenie dopadało tak szybko, że droga zajęła mi godzinę. Oczywiście licząc krótki postój w parku.
Jak na moje szczęście przystało, nikogo nie było. Sięgnęłam do doniczki i wyjęłam klucze. Na stoliczku znalazłam karteczkę z informacją.
"Hej. Musiałem jeszcze jechać po kilka rzeczy i kolegów ;). Ali wróci troszeczkę później. Rób co chcesz. " Isco :*
Robić co chcę. Kusząca propozycja. Taras, leżak, muzyka i książka. Igrzyska śmierci. Ukochana książka. Opowiada o śmierci i miłości. Zafascynowała fabuła jak jakaś choroba namolna. Patrzyłam na biedne więdnące roślinki, które stoją w cieniu. Wzięłam wodę i przestawiłam je na słońce. Mama mi zawsze powiadała, że mam rękę do kwiatów. Po skończnej robocie wróciłam do wcześniejszego zajęcia. W mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek telefonu.
- Kto śmie przerywać mi chill out?
- Hej Tasha. Tu Rozalinda. Dawno do Ciebie nie dzwoniłam. Nie mogę się doczekać kiedy będziemy razem pracować. I spotykać oczywiście!
- Siemanko! Kobieto, miło Cię znów słyszeć. Jeszcze kilka dni i od razu się spotkamy gwarantuję Ci to. Co tam słychać?
- Bardzo dobrze. Nie to co kiedyś. Teraz cieszę się życiem. Pracuję w tej siłowni i niedawno miałam sesje w Vogue. Wyszła bardzo dobrze. Z resztą twoja też wyszłaś nieziemsko. Widziałam zdjęcia. Robi przesłał.
- A no widzisz. A ja jeszcze nie miałam okazji ich obejrzeć na żywo. Wiesz może jak mu poszło?
- Bardzo dobrze. Zaproponowali mu jakąś tam pracę w Walii na okres próbny.
- Menda no. Do mnie się nie odezwał! - zaśmiałam się
- Mówił, że pogada z tobą jak się spotkacie bo przecież na zawsze tam nie zostajesz. Będziesz mogła mu opowiadać wszystko...
- No właśnie wszystko - odpowiedziałam smutkiem
- Coś się stało? - zapytała wyraźnie zaniepokojona.
- A tam mało ważne. Poza kartką.
- A to się nie martwię. Dostałaś zaproszenie od Honoraty na ślub?
- Nie, a dlaczego pytasz? - Honorata to moja kuzynka. Niedługo właśnie miała być przy ślubnym kobiercu. Za pierwszym razem ślub im nie wyszedł. Honi była wtedy w ciąży i urodziła wcześniaka w siódmym miesiącu. I to akurat w dzień ślubu. Dziecko było zdrowe i piękne. Teraz rządzi w jej domu.
- Bo mówiła mi że ty też będziesz. Wysłała zaproszenie do Kwidzyna.
- A no to pewnie tam leży.
- Ok właśnie skończyła mi się przerwa. Wracam do pracy Pa. - Rzuciła na odchodne i rozłączyła się.
I znów powtarzam wcześniejszą czynność. Zostało tylko siedem stron do końca pierwszego tomu. Gorąco dzisiaj jak nie wiem. Kilka dni temu chlapa, a teraz słoneczko. Nikt nie zrozumie matki natury. Znów ktoś dzwonił. Tym razem do drzwi. Czemu mnie to nie dziwi? Żądam tylko chwili spokoju! Nie specjalnie szło mi się otworzyć, tym bardziej, że ja tu nikogo nie znam. Ten ktoś uporczywie dzwonił. Bosz! Znów coś. Podeszłam do drzwi i otworzyłam.
- Dzień dobry. Zastałam Ali. - mówiła troszeczkę starsza kobieta z dzieckiem na rękach.
- Witam. Ali nie ma. A pomóc w czymś?
- Nie, nie. Po prostu Alberta zawsze pomagała mi z dzieckiem jak musiałam gdzieś pilnie wyjść. - oznajmiła
- To ja się mogę maluszkiem zająć..
- A kim pani jest?
- Przepraszam. Nie przedstawiłam się. Tasha, siostra Julio.
- Aaaaa... przecież wspominał, że przyjedziesz. Mogę liczyć na twoją pomoc?
- Oczywiście. - Wzięłam dzieciątko z rąk.
- Ma dopiero roczek, ale zasuwa jak Bolt. Ma na imię Kevin. Jadł pół godziny temu. Jeszcze nie potrafi mówić, więc... - przydatne informacje nie ma co.
- Dobrze, dobrze proszę już iść. Zajmę się małym - posłałam jej uśmiech.
- Syn odbierze małego. Do zobaczenia - i opuściła dom.
- Proszę maluszku. Teraz możesz się wybiegać w domu. - postawiłam go na podłodze. - Hej, hej, ale nie tam! - pobiegł do pokoju narzeczonych. Otworzył sobie szafę i wyjął zabawki. A to mała spryciula. Wszystko wie.
Wzięłam je do pokoju i rozrzuciłam chłopczykowi. Sama zajęłam się oglądaniem telewizji. Niestety po pół godzinie zabawki mu się znudziły. Wzięłam wózek, który kobieta postawiła przed domem i włożyłam dziecko. Sama szybko poszłam się ubrać. W lustrze pięknie się ukazywały ciuchy. Wzięłam klucze i zamknęłam dom. Pchałam wóżek w stronę parku. Dziecko usnęło. Ja miałam chwilkę na odetchnięcie. Włączyłam facebooka. Miliony wiadomości i postów. Nie obyło się bez komentarzy pod zdjęciem z SIP typu: Wow; Szczęściara; Też tak chciałbym itd. Bawiące się dzieci na placu ogląda się z przyjemnością. Oni jeszcze nie wiedzą co ich w przyszłości czeka. Poczułam jak muj telefon wariuje. Mats.
- Hej Hummi. Co tam?
- Wszystko w porządku. Teraz mam trening. Ostatnio i tak się opuściłem. Dostałem opr za lenistwo. A co u Ciebie?
-Wszystko ok.
- Na pewno? - Jasne.
- Powiedzmy, że wierzę. - on nie umie kłamać. Zdecydowanie. - Bo ten, jest sprawa. Ktoś chce z Tobą pogadać. - Łatwo się domyślić kto to.
- Nie. Przepraszam nie mam ochoty na rozmowę. Z resztą dziecko się mi obudziło. Na razie. - skwitowałam i się rozłączyłam. Uwielbiam już tego dzieciaka. Pomógł mi w tej sytuacji.
- Ale, czekaj... Tasha! Proszę poroz...- i nie skończył.
- Hej maluszku. W końcu się obudziłeś. Proszę idź się pobaw z dziećmi.- wypuściłam go z wózka.
Kevin ciągnął mnie za rękę abym szła z nim. Jak mus to mus. Uwielbiam dzieci. Czasami mniej a czasami bardziej. Pobudowaliśmy zamki, babki i dziwne coś. Później ślizgawka i huśtawka. Po tej całej zabawie poczułam głód. Co prawda nie chciałam psuć zabawy maluchowi, ale on chyba też zgłodniał. Na dodatek sytuacja mnie stresuje. Mam wrażenie jakby ktoś mnie obserwował. Dla bezpieczeństwa wróciłam z nim do domu. Po drodze zahaczyłam o sklep. Kupiłam jakieś jedzonko dla chłopca i kilka gazet.
Dziwne, tyle czasu i ani Isco, ani projektantki jeszcze nie było. Mały pobiegł do swojego świata. Mi pozostawało zająć się sobą. Poczytam troszkę gazet o modzie, sporcie. Kupiłam kilka brukowców. Tematy o przyszłych transferach oraz zwolnieniach. Jeden z artykułów przykuł moja uwagę. Nagłówek:
"Mario Gotze ukrywa dziewczynę?"
Do niedawna reprezentant Niemiec i Borussi Dortmund widywany był samotnie lub w towarzystwie kolegów. Dziś już się nie ukrywa. Paparazzi uchwycili moment czułości tych dwojga. [...] Jak na razie nie wiadomo kim jest owa dziewczyna. [...]Miejmy nadzieje, że para sama się przedstawi światu.
Tym czasem życzymy szczęścia.
Do niedawna reprezentant Niemiec i Borussi Dortmund widywany był samotnie lub w towarzystwie kolegów. Dziś już się nie ukrywa. Paparazzi uchwycili moment czułości tych dwojga. [...] Jak na razie nie wiadomo kim jest owa dziewczyna. [...]Miejmy nadzieje, że para sama się przedstawi światu.
Tym czasem życzymy szczęścia.
Pierwsze co mi przyszło na myśl to, że tym spotkaniem zniszczyłam mu związek. Wpatrywałam się w ilustracje jeszcze jakiś czas... Zaraz, chwila. Przecież to moja osoba znajdowała się na zdjęciu! Wtedy jak biegłam dać kanapki Hummelsowi. Gówniani paparazzi. Teraz już na pewno nie chcą mnie widzieć w Dortmundzie. Ale jeżeli on naprawdę ma kogoś. Zachowałam się jak idiotka. Nie wiedząc czy jest zajęty. Może on zauważył ten artykuł i chciał o tym pogadać? Ohhh...dosyć. Na jeszcze lepsze poprawienie humoru ktoś dzwonił dzwonkiem. Pobiegłam, otworzyłam i o jak się zdziwiłam...
Stał tam przeuroczy chłopaczyna. Zadbany. Na oko po dwudziestce. Hmmm... tylko kim on jest. Piękne blond włosy i te tęczówki. Same zapraszają. Patrzyliśmy na siebie przez kilka sekund. Moja podświadomość mówiła, że mam się odezwać.
- Cześć. Ymmm... ja po brata miałem go odebrać. - posłał miły uśmiech
Odwzajemniłam tym samym.
- A skąd ja mogę mieć pewność, że to twój brat. A może chcesz go porwać, czy coś. - raczej nie przestraszyłam go tą wypowiedzią. Lecz moje słowa były tylko podmuchem. Maluch zaraz sam wskoczył mu na ręce.
- Hej braciszku. Jak? Wracamy do domu? Pożegnaj się z panią i idziemy.
- Hej maluchu. Trzymaj się.
- Dzięki za opiekę. Mam nadzieję, że jeszcze będzie czas na rekompensatę. - posłał mi oczko. - Pa.
- Sorka, ale nie mam dzieci. Do zobaczenia
W tym momencie z samochodu wyszedł Isco z toną zakupów.
- Gdzieś ty był? Na Syberii?
- Miałem trochę spraw do załatwienia. Jedzenie też samo się nie kupi.
- Ok. Daj mi zakupy i idź się zrelaksować. Dziś zajmowałam się Kevinem. Bardzo fajny chłopczyk.
No i teraz wpadła do domu przyszła Vidal.
- Hej wszystkim! Przepraszam, ale trochę czasu mi zajęło szukanie materiałów. Ufff... koniec na dziś. Aaa! Dziękuję Maz za opiekę. Chyba nie zepsułam Ci planów?
- Jasne, że nie. Bynajmniej nie nudziło mi się. - posłałam jej widok szeregu białych ząbków.
W domu zapanowała cisza. Oboje poszli się kąpać. Dziś nie zaznam już spokoju. Czekam tylko na kolację. Albo nie odpuszczę ją sobie. Chwyciłam gazety kupione wcześniej i zaczynałam je doczytywać. Tak mądra ja. Mam iść spać. W codziennych ciuchach raczej nie jest dobrym pomysłem. Wykonałam należną czynność i wtuliłam się w pościel. Słyszałam tylko kroki grasujących domowników i ciche rozmowy. Kompletnie w niczym to nie przeszkadzało. Zapaliłam małą lampkę i wróciłam do gazety. Dlaczego właśnie ja jestem na widoku w tej gazecie?! Z resztą to nie moja wina. On jest sławny i powinien uważać co robi. Co było już się nie odstanie. Mi pozostawało tylko rzucić to w niepamięć.
No to teraz mam już razem zaproszenia na dwa śluby! Może jeszcze Julio z Albertą dołączą do kolekcji? Co ja na siebie włożę? Jak ja będę wyglądać? A co najważniejsze z kim ja tam pójdę? W każdym razie wesele jest po to aby się najeść i bawić non stop!
* Alberta *
Cały dzień na nogach. Wykończona całkowicie. Obiecałam, że skończę jak najszybciej projekt i słowa dotrzymam. Myślami byłam cały czas w domu i odpoczywając.
W końcu nastała ubłagana chwila. Wróciłam chyba chwilkę do Isco. Na dodatek zwaliłam dziecko na głowę młodszej siostrzyczce. Jestem zła sama na siebie. Obiecałam sąsiadce, że zawsze w razie kłopotu może liczyć na mnie. Tasha też była już na ostatniej desce. Widziałam ją dzisiaj ostatni raz jak ubierała piżamę. Przedtem ja i Julio braliśmy kąpiel. Dzisiaj nasza cała trójka miała zalatany dzień. Nie tylko ja. Po wyjściu pogadaliśmy zrobiłam lekką kolacje i zaprosiłam brata Tashy do stołu. Oczywiście romantyczny nastrój. Świece, wino, jedzenie.
Zeszło nam tak z godzinę. Z ciekawości zaszłam do Tashy, w której pokoju świeciło się światło. Lekko uchyliłam drzwi. Wyjęłam jej gazety, najwyraźniej, które czytała z rąk i zgasiłam światełko. Sama zagarnęłam gazety. Przykryłam ją pierzyną i ucałowałam. Zaszłam do mojej sypialni. A raczej mojej i Julio.
Skoro i tak nie mam co robić poczytam. Jedna gazeta była bardzo wygięta w pewnym miejscu. Zapewne na tym skończyła. Skończyła to ja zacznę. Hmmm... Mistrzostwa świata w Brazylii. Już wiem co rodzeństwo będzie wyrabiało w czerwcu za rok ;). Złote medale dla reprezentantów Niemiec w tenisie ziemnym. Bieg tolerancji. Nic ciekawego. O! " Robert Lewandowski - Niedługo Ślub?! ". No przecież ślub jak ślub, ale dla Tabu każdy temat jest na wagę złota. O jeszcze coś: "Mario Gotze ukrywa dziewczynę?". Przecież to kobieciarz. Nowością to nie jest. Ale czemu ukrywa? Przecież to nie w jego stylu. Dziewczyna na zarąbisty strój.
W tym momencie położył się Isco. Zgasiłam lampkę i odłożyłam gazety, a sama przytuliłam się do przyszłego trenera BVB.
*************************************************
Hmmm... Co napisać?
Dział w sumie o niczym. Z resztą zastanawiam się czy sensem jest dalej to ciągnąć :/
Natchnieniem i emocjami byłoby kilka nowych komentarzy...
ŻYCZĘ MIŁYCH I ZARĄBISTYCH WAKACJI!!!!!!!! :*
Jeżeli życzycie sobie coś emocjonującego w nextach piszcie.!
Wierzę, że jest was trochę więcej.
Teraz wyjeżdżam więc może rozdziały będą dodawane z lekkim opóźnieniem. Do zoba!
AKCJE WAKACJE!