piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 28

* NEXT DAY *

Potwory ból głowy doskwiera, a jeszcze dzisiaj czekają na poprawiny. Leżałam na luksusowym łóżku zagapiona w sufit. Przed oczami miałam obraz z oczepin. To nie była zabawa nowej pary młodej, bynajmniej ja to tak odbierałam. Tylko ja nie potrafię ... się zbliżyć? Brak na mnie wytłumaczenia... obawa, zwątpienie, a może po prostu siebie nie doceniam?
Sama się sobie dziwię jak mogłam wstać o ósmej po dobrej zabawie i na kacu. Zgarnęłam ciuchy z szafy i odprawiłam poranną toaletę. Widok w lustrze mnie przeraził. Mario nie chciałby mnie zobaczyć w tym wcieleniu. Wzięłam szybki prysznic i owinięta ręcznikiem zaczęłam suszyć włosy. Czasami żałuję, że są aż tak długie i zabierają dwadzieścia minut z życia.Telefon godzina ósma czterdzieści mam jeszcze pół godziny do końca śniadań. Gotowa powędrowałam na śniadanie gdzie byli niektórzy z zaproszonych gości. Oznaczało, że zostałam tylko ja. Nie cierpię się spóźniać. Zasiadłam tuż obok Cathy, Matsa i Riri. Oni też nie byli w najlepszej formie.
- Dzień Dobry.
- O witamy przyszłą pannę młodą.
- Oj Mats, obyś się nie przeliczył. - uśmiechnęłam się.
- Tasha weź resztę jedzenia ode mnie. Za dużo nałożyłam. - dodała partnerka bramkarza.
- Dziękuję. - Odpowiedziałam. - Zostajecie na poprawinach?
- Raczej nie. Wiesz musimy być w poniedziałek w pracy.
- A Ty Riri?
- Mich mówił, że większość chłopaków wyjeżdża dzisiaj o czwartej. Zostaje tylko Mario, Marco, Leo i chyba Roman, ale nie jestem pewna.
- A okey.
Jadłam śniadanie w śmiechu. Cały czas opowiadaliśmy sobie jak szaleliśmy na weselu. Leo wygrał konkurencję zagwizdania po zjedzeniu bułki tartej. Ten człowiek jest niemożliwy. Dosłownie, ponieważ wracając do gości wywrócił się wraz z nagrodą, która się rozbiła i rozlała, a od niego całą noc śmierdziało alkoholem i to nie z buzi. Na dworze z kolei grano w piłkę nożną balonem. Nawet tego nie pamiętałam, ale mniejsza. Nie to mi było do zapamiętania.
Napchana na dwa dni wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Do poprawin zostało jakieś pięć godzin, więc z książką w dłoniach próbowałam się zdrzemnąć. Szybko się z tym przeliczyłam, bo wpadł Mario z niezapowiedzianą wizytą.
- Śpisz.
- Pytasz czy stwierdzasz? - przewróciłam się na drugi bok.
- Wstawaj. Proszę.
- Nie.
- Mi się nie odmawia.
- Jesteś zbyt pewny siebie. - stwierdziłam mrucząc pod nosem. Lecz szybko tego pożałowałam. Wyciągnął kołdrę spod mojego tyłka i poduszkę spod głowy.
- Czy Ty jesteś mądry?!- Nic nie odpowiedział tylko się na mnie patrzył. Znowu, znowu ten magiczny moment przez, który zapominałam o Bożym świecie. Może to on jest moim światem tylko nieuświadomionym? Czekałam na to od rana, że przyjdzie przytuli i pocałuje. A tak naprawdę wymigał się i skradł buziaka z mojej twarzy.
- Siema gromadko! - wpadł Marco razem z Leo. Natychmiast się ode mnie odkleił. Na szczęście nie zdążyli zauważyć zaistniałej sytuacji.
- Przeszkodziliśmy w czymś?
- Nie dlaczego? Siadajcie. Niestety do zaoferowania nic wam nie mam.
Posiedzieli jakiś czas i poszli wszyscy do siebie. Na poprawiany na szczęście nie trzeba wyglądać jak miss. Zabrałam jakąś sukienkę z szafy i szybko w nią wskoczyłam. Lekko się umalowałam i pojechałam taksówką na miejsce spotkania.

* Wieczór *
Chłodek oplatał się wokół mojego ciała. Staw wieczorem wyglądał nieziemsko. Można się tak wpatrywać i wpatrywać. Jest to jedyne miejsce ciszy na całej zabawie. Zdjęłam za chwilkę buty i usiadłam na pomostku. Przysiadła się do mnie Ania.
- Czemu tu tak siedzisz?
- Ania?! Co tutaj robisz? Wracaj na wesele.
- Musiałam trochę odsapnąć. - uśmiechnęła się. - Coś Cię dręczy?
- Nie.
- Przecież widzę. O co chodzi? - pytała obejmując mnie jednym ramieniem.
- No bo to jest cholernie trudne, Ania. Sama nie wiem czego chcę. Czuję coś do niego, ale nie wiem co to jest. Jest obok to od razu jest dużo lepiej. Jak przytula to już w ogóle... A ja nadal nie mogę mu pomóc. Zrobić drugiego korku! Czasami już mam tego dość!
- Wiesz... a to nie jest tak, że boisz się związać z Mario?
- Skąd...
- Domyśliłam się, z resztą nie tylko ja.
- Może i masz rację.
- Po prostu boisz się, że ludzie Cię za to znienawidzą. Czy może, że znajdzie sobie inną nie wiadomo jaką światową modelkę?
- Chyba właśnie się tego obawiam
- Wiesz... powiem Ci tak. Nigdy się nie dowiesz jak nie spróbujesz.
- Dziękuję Ci. Na początku myślałam, że jak tu przyjadę to nie znajdę bratniej duszy, ale mam Ciebie. Tylko niestety już trochę mniej.
- Możesz zawsze na mnie liczyć. - przytuliła mnie. - Przemyśl sobie wszystko, a ja wracam na salę. I jeszcze jedno... Kochasz go? - ja kiwnęłam tylko twierdząco głową.
I odeszła w stronę muzyki. Ania ma rację. Boje się, że może mnie skrzywdzić kiedy ja darzę Go prawdziwy, uczuciem. Mogę się później nie pozbierać i co wtedy. Znów będę uciekać od problemów? Tak to uciekam przed prawdą mi bardzo bliską.

W tym samym czasie...
* Mario *
Czasami żałuję, że mam przyjaciół, którzy są albo totalnymi debilami albo mają świetne wyczucie momentu. Chciałem pogadać z Vidal. O czymś bardzo ważnym. Co tak naprawdę nas łączy. Niestety ta chyba spała. nie jednak nie spała. po prostu nie chciało jej się nic robić. Zerwałem z łóżka pierzynę po czym się zdenerwowała. Wiedziałem, że muszę to zrobić. Pragnąłem jej ust. Pragnąłem jej bliskości, ciepła. Chłopaki mają rację naprawdę wpadłem po uszy, ale nie chcę się wyplątywać. Jeżeli miałbym wybierać pomiędzy sławną modelką, a kobietą, którą darzę uczuciem, to wybrałbym to drugie. Już raz się wpakowałem w związek sławy nie miłości i teraz odnoszę tego marne skutki. Bez namysłu pocałowałem ją. Czekałem od kilku godzin na to. Jestem pewny gdyby nie moi kumple trwałoby to dłużej.
Po jakimś czasie opuściliśmy pokój dziewczyny i każdy się rozszedł do swoich zakwaterowań przygotowując się do poprawin.
Nie wiem czemu nie mogłem zbliżyć się podczas imprezy do Tashy. Albo ona była zajęta, gdzieś się podziała i nie można jej było znaleźć albo mnie zagadywano. W skutek od czasu pocałunku nie mieliśmy ze sobą kontaktu.
Szukałem jej po całej sali, łazienkach, ogrodzie, stołówce i nic. Przepadła. Zacząłem się już poddawać i usiadłem przy stole pod baldachimem, po czym przysiadł się Robert.
- Piwa?
- Nie dzięki. Wieczorem wracam.
- Co je? Piwa odmawiasz? Ludzie koniec świata.
- Nie mam Lewy humoru.
- Dziewczyna? - zapytał biorąc łyk piwa
- No bo ja nie wiem co jest pomiędzy nami. Jak ja robię krok w przód to ona się cofa. Jestem miły troskiliwy romantyczny jednego dnia, jej to pasuje, ale następnego dnia czar pryska. Możesz mi to wytłumaczyć dłaczego tak się dzieje? Mogę nawet przyznać, że ją kocham lecz mogę ją tylko tym wystraszyć. Nie wiem co mam zrobić.
- Wiesz... potrzebujecie na pewno rozmowy. Ale takiej intymnej rozmowy w cztery oczy. I ja mam nawet plan...
- Mów. Wiesz przecież, że niedługo z chłopakami wyjeżdżacie na krótkie wakacje. Niektórzy też biorą swoje kobiety. Więc zaproś ją i tam na pewno będzie okazja do pogadania.
- To nie jest taki zły pomysł.
- Widzisz Lewy doradca miłosny.
- Łatwo Ci mówić już masz żonę.
- Jesteś jeszcze młody. Masz na to czas.




_____________________________________________________________
TADAM!!! Jest nowy rozdział
Przepraszam na zbyt długi czas oczekiwania, ale musiałam trochę pozmieniać
Jeszcze na dodatek szkołą i wgl.
Przygotowywanie do egzaminu!!!
Na szczęście zmobilizowałam się i zdążyłam jeszcze coś dodać.
Mam nadzieję, że aż tak źle nie jest jak myślę i nie jesteście na mnie źli?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz